poniedziałek, 12 maja 2014

Zaskakujące zmiany

Samochód wpadł w poślizg i zjechał z szosy, a obaj pasażerowie, mężczyzna i jego syn, doznali ciężkich obrażeń. Ojciec zmarł w karetce w drodze do szpitala. Syna wzięto wprost na salę operacyjną. Chirurg rzucił okiem na pacjenta i bez tchu powiedział: “Och nie... to mój syn.”

Zastanawiacie się pewnie, że skoro prawdziwy ojciec nie żyje, to jak to możliwe, żeby pacjent był synem chirurga? Kim jest chirurg? Ojczymem? Dawcą nasienia?
Nie wiem, czy dla kogoś było to oczywiste, dla mnie nie było, ale chirurg z historyjki to kobieta, czyli matka pacjenta.
Cytuję tę anegdotę (przepraszam za czarny humor), ponieważ doskonale demaskuje stereotypy płci utrwalone w naszym pokoleniu. 

Pisałam już na ten temat w poście Kosmonautka (tutaj), gdzie opowiadałam o tym jak mój dwulatek zdziwił się, że na kasie w jednym z tutejszych supermarketów pracował pan, pomimo że powszechnie wiadomo, że kasjerka to zawód dla kobiety.
Dzisiaj muszę podzielić się moim nowym odkryciem w tej kwestii.

Zostaliśmy zaproszeni na Pierwszą Komunię córki naszych przyjaciół, więc wczoraj po raz pierwszy od kilku lat poszłam do kościoła, gdzie zobaczyłam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.
Kościół był współczesny, bardzo ascetyczny: z sufitu sterczały przemysłowe lampy, na szarych ścianach brakowało renesansowych dzieł sztuki, a jedynym artystycznym elementem były trzy witraże umieszczone na tyłach ołtarza.
W ławkach siedzieli ubrani odświętnie wierzący, podekscytowane ośmiolatki i ich wzruszone mamy, które płakały dając upust emocjom wywołanym kolejnym krokiem ku dorosłości ich dzieci.
Dopiero po dłuższej chwili spojrzałam w stronę ołtarza, gdzie wokół ubranego na biało księdza stało ośmiu ministrantów. Jestem krótkowidzem, więc wykorzystałam ruchliwość mojego synka, żeby podejść bliżej. Z odległości kilku metrów nie miałam już żadnych wątpliwości: z ośmiu ministrantów służących do mszy, pięciu było dziewczynkami.
Zaskoczyło mnie to, bo jeszcze parę lat temu nikt nie poddawał wątpliwości, że dziewczynki mogły co najwyżej śpiewać psalmy, ale dostęp do komży był monopolem chłopców. W Kościele Protestanckim, co prawda, już od lat pracują pastorki, jednak nie spodziewałam się, że Kościół Katolicki również modernizuje się pod tym względem.
Zastanawiam się jak to wygląda w Polsce. Czy u nas też są już ministrantki?
A jak będzie w przyszłości? Czy brak powołań skłoni Kościół do dopuszeczenia kobiet do duszpasterstwa?

Wracając natomiast do mojego małego świata i do pięknych chwil, które chcę wyryć w pamięci: czekając na komunijny obiad, Nicko poznał nową koleżankę, którą poderwał na puzzle... 


Czyż oni nie są słodcy?


15 komentarzy:

  1. Na wsi dziewczynek ministrantek nie ma... W Poznaniu kilka widziałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już dawno słyszałam o tym, że dziewczynki mogą, ale chyba tylko mogą, bo rzadko je można spotkać. Może to i lepiej, bo teraz strach o dzieci, kiedy słyszy się o wykorzystywaniu dzieci przez księży :(

    Nawet nie przyszło mi przez myśl, że ten chirurg może być kobietą. Myślałam, że się pomyliłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, o księżach to tutaj było głośno...
      A z chirurgiem to fajna wkrętka, nie? Pewnie trzeba by było napisać Pani chirurg i potem wszystko w żeńskiej formie... ale że ja to z książki przepisywałam, to napisałam tak jak było :)

      Usuń
    2. Z chirurgiem, też wpadłam :P

      Usuń
  3. Dalam sie zlapac na chirurga;)

    Pamietam jakim wielkim szokiem bylo dla mnie gdy po raz pierwszy (gdzies z 9 lat temu) zobaczylam w kosciele kobiete udzielajaca komunii. Doslownie oczy przecieralam ze zdziwienia. A u nas w parafii wiecej dziewczynek ministrantek niz chlopcow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieźle! Ja jeszcze kobiet udzielających komunii nie widziałam...
      Dziewczyny rządzą ;)

      Usuń
  4. Jedno jest pewne- zdecydowałam, że Gaja zostanie ministrantką:)! Babcia będzie zachwycona. A zdjęcie sama słodycz:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie mogę się doczekać zdjęcia Gai przy ołtarzu ;)

      Usuń
  5. jak zwykle ciekawy, refleksyjny wpis. Ostatni raz byłam w kościele ponad rok temu, na pogrzebie Taty. Nie spieszy mi się z powrotem na łono kleru. Na pogrzebie kościół pękał w szwach, taki tłum widziałam tam tylko na pasterce. Ojciec był ciepłym, pomocnym człowiekiem. Społecznik z urodzenia. Na jego pogrzebie Proboszcz dudnił niezłomnie o tym, że trzeba chodzić do kościoła i patrzył mi prosto w oczy. Kiedy rozdawał komunię z tęgiego tłumu ustawił się krótki wężyk. Parę osób. Pomyślałam, szkoda że nie wykorzystał możliwości by przemówić po ludzku(...) Poprosiłam go o odczytanie jednego zdania skierowanego bezpośrednio do Taty, który leżał w trumnie przed ołtarzem. Odczytał. Ja byłam pogrążona w bólu straty, ale po pogrzebie mówiono mi, że nawet starsi mężczyźni ukradkiem ocierali napływające łzy do oczu. Wystarczy być człowiekiem w kontakcie z ludźmi. Wierzę, że jest wiele miejsc gdzie kościół ma ludzkie oblicze, mimo wszystko... to nie jest miejsce dla mnie. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Warszawie chodziłam na kazania księdza Twardowskiego, właśnie dlatego że były ludzkie. Twardowski był wielkim mówcą: miał jasno określony cel przekazu i w kilka minut (jego kazania nie przekraczały 4 minut!) dotykał w nas odpowiednie struny. Za każdym razem wychodziłam z kościoła "bogatsza". Jego kazania dla dzieci zostały zebrane w różnych książeczkach. Moim zdaniem spodobają ci się, polecam np. "Nie tylko wrona chodzi zdziwiona".

      Usuń
  6. Widać że zgrana z Nich para, tylko czy Tobie odpowiada taka synowa :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie jest idealna: nie mówi ani słowa ;)

      Usuń
  7. Ja u siebie jeszcze nie zauważyłam dziewczynek.

    OdpowiedzUsuń
  8. u mnie w mieście w jednej parafii jest więcej ministrantek niż ministrantów :) i jest już tak od dawna, nie pamiętam dokładnie, ale koleżanka z podstawówki wlaśnie była ministrantką, wiec z dobre 13 lat temu już to miało swój poczatek ;)

    OdpowiedzUsuń