Kilka dni temu miałam takie dziwne uczucie, które wydawało mi się bardzo ważne, ale nie dawało mi spokoju, bo w żaden sposób nie umiałam go nazwać. Wiedziałam, że było to coś szczególnego, coś co powinno się powiedzieć szeptem, przy przygaszonym świetle, patrząc dziecku prosto w oczy.
Problem w tym, że nie zdążyłam zatrzymać tej fermentującej we mnie emocji w myślach nawet przez krótką chwilę, która wystarczyłaby, żeby znaleźć słowa i ją opisać.
Wiadomo, przy dwuletnim dziecku trudno o chwilę spokoju, bo akurat woła, że ma brudne rączki i trzeba je umyć, a potem oblewa się całe i trzeba je przebrać, a przy okazji wytrzeć kałużę na podłodze. I kiedy zajmuję się wycieraniem podłogi i rozwieszaniem mokrych ubrań okazuje się, że znalazło jakiś krem i wysmarowało nim nie tylko rączki, ale też szafę. Wycieram więc krem z szafy, ale jest już za późno, bo Nicko znowu coś wykombinował i znowu trzeba biec i sprzątać. A do tego w międzyczasie dzwoni telefon i chciałabym mieć osiem rąk, żeby móc wszystko zrobić.
Mogłabym jeszcze długo rozpisywać się o codziennych atrakcjach, ale w sumie każdy wie, jak to jest z ciekawym świata dwulatkiem...
Wracając natomiast do tematu i tamtego dnia: wieczorem, na dobranoc, zdecydowaliśmy się przeczytać kawałek Kubusia Puchatka. Usiedliśmy wygodnie na wersalce, otworzyliśmy książkę na przypadkowej stronie i nagle wszystko stało się dla mnie jasne. Miś z zaskakującą prostotą ubrał w słowa myśli, które dręczyły mnie przez całe popołudnie. Zerknęłam na kartkę z rysunkiem Puchatka trzymającego za rękę Prosiaczka i z napisem, który pomógł mi powiedzieć mojemu synkowi to, co tak mocno czułam:
“Każdy dzień spędzony z tobą jest moim ulubionym dniem.
Zatem dzisiaj był mój ulubiony dzień”.
Nicko spojrzał na mnie zdziwiony, a w jego oczach było trochę niedowiary: “To znaczy, że nie nudzi ci się, kiedy się ze mną bawisz? Nie robisz tego z poczucia obowiązku?”
“Nie, kochanie, ja lubię się z tobą bawić, uwielbiam spędzać z tobą czas i jestem szczęśliwa, mogąc powiedzieć ci wieczorem, że dzięki tobie dzisiaj był mój ulubiony dzień. Dobranoc.”
pięknie napisane, aż się wzruszyłam...Kubusia Puchatka mamy ale mały jeszcze nie usiedzi na tyle aby się skupić i słuchać a już na pewno nie zrozumie sensu...ale wszystko przed nami:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, to dla mnie ogromny komplement :) Do usłyszenia
UsuńTeż czytałam Kubusia córeczce gdy miała zaledwie kilka miesięcy, ale chyba coś jej zostało w pamięci, bo bryka zupełnie jak Tygrysek:).
OdpowiedzUsuńHahahaha
Usuń