Co robi inteligentna matka kiedy nie ma większych problemów? Idzie na kawę, czyta książkę albo leży do góry brzuchem i po prostu cieszy się życiem.
Co robię ja, kiedy nie mam większych problemów? Mobilizuję wszystkie moje kreatywne szare komórki, żeby jakiś problem sobie znaleźć!
Ostatnio okazało się, że mój ukochany szczeniaczek, który tak bardzo pomógł mi w utrzymaniu porządku w mieszkaniu (o czym pisałam tutaj) potrzebuje kilku lekcji wychowawczych.
Niby standardowa procedura, każdy pies powinien nauczyć się grzecznie chodzić przy nodze i słuchać poleceń właściciela. Skoro jednak ja o edukacji czworonogów wiem jeszcze mniej niż o wychowaniu ich dwunożnych odpowiedników, musiałam udać się z Reksiem do “szkoły”.
Zaczęło się przyjemnie, odrobiną teorii: pies jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje odpowiedniej figury odniesienia, tak zwanego przewodnika stada. Przewodnik stada to zwierzę, które dla dobra grupy podejmuje decyzje, ustala prawa i konsekwentnie wymaga od pozostałych członków ich przestrzegania.
Wszystko jasne? Jak najbardziej. Do tego jakie logiczne!
Chwilę później okazało się, że ponieważ stadem Reksia jest moja rodzina, to ja powinnam pełnić rolę przewodnika, pomimo że mam tylko dwie nogi i nie warczę. I tu zaczęły się problemy.
Skoro to ja jestem szefem, to znaczy, że to ja decyduję, co, jak i kiedy, ale przede wszytkim, to ja jestem za wszystko odpowiedzialna, więc to mnie strofuje nauczycielka. No bo przecież tego kochanego “puci puci” pieska!
Tak więc przez pół godziny z anielską cierpliwością uczyłam się nakłaniać psa do odpowiednich zachowań, których on ni w ząb nie chciał przyjąć. Z uśmiechem na ustach znosiłam setki uwag nauczycielki, która ciągle mnie poprawiała, bo pies był rozkojarzony, bo mnie ignorował, bo niedokładnie wykonywał polecenia...
Wyszłam z lekcji z przekonaniem, że nie posiadam cech przewodnika stada i chciałam na chwilę zapomnieć o psie, któremu właśnie udało się obniżyć lekko moją samoocenę. Obmyślałam sobie półprawdy, które opowiem w domu zapytana o pierwszą lekcję - przecież w życiu bym się nie przyznała, że nie byłam w stanie wyegzekwować od sześciomiesięcznego szczeniaczka nawet najprostrzego zadania.
Tymczasem Reksio, na dźwięk zamykającej się za nami furtki, jakby za dotknięciem magicznej różdżki, nagle zaczął zachowywać się przyzwoicie. Nie musiałam mu nic mówić ani kusić smakowitymi kąskami, sam zaczął iść spokojnie przy mojej nodze, wpatrzony we mnie jak w święty obrazek, a kiedy zatrzymałam się przed samochodem, nie szarpał, nie biegał, tylko grzecznie usiadł, czekając aż otworzę mu drzwi.
Wyglądało to podejrzanie: jak mi się obrywało na lekcji to nie chciał współpracować, a chwilę później kiedy nie było nikogo kto by mnie pochwalił nagle zmienił się w ideał? Co za złośliwość!
Spojrzałam mu w oczy i zapytałam: czy ty w poprzednim życiu nie byłeś przypadkiem czyjąś teściową? Jeśli tak, to szykuj się na zemstę!
I napewno mnie nie wzruszy to twoje słodkie spojrzenie...
Mój pies jest już za stary na takie numery, ale szkolenie przydałoby mu się jak w mordę :)
OdpowiedzUsuńOdpuść sobie... to tylko tak się nazywa "szkolenie psa", to ciebie będą szkolić...
UsuńNie wiem, czy oglądałaś, ale był tu taki program- Dog Whisperer i mój mąż był jego wielbicielem. Sztuczki, których uczył Cesar, faktycznie okazały się skuteczne. W każdym razie chcę psa, nawet jeśli w poprzednim życiu był czyjąś teściową:). Zaryzykuję, co tam!
OdpowiedzUsuńTak, znam ten program, też bardzo mi się podobał :) A ty słyszałaś o samospełniającej się przepowiedni? Lepiej uważaj przy wyborze psa... ;))))
UsuńHa ha ! Teściowa :D no tak. Zwierzęta jeszcze przed nami, najpierw dzieci :P
OdpowiedzUsuńBo ty nie masz takiego rozgardiasza w głowie jak ja... o mnie rozsądek zupełnie zapomniał...
UsuńMamy psa od września minionego roku. Zabraliśmy go ze schroniska. Szczeniak z interwencji. Chciałam mu wynagrodzić psi los, jaki zgotowali mu ludzie. Nie myślałam o tym, żeby być przywódcą stada i to był duży błąd:):) Trzymam kciuki za konsekwencje i skuteczność:)
OdpowiedzUsuńJa też nie podejrzewałam, że będzie to takie skomplikowane... W każdym razie podobno nigdy nie jest za późno :)
UsuńA kciuki trzymaj, bo raczej będę potrzebowała...
Mój psiak okazał się być wielkim indywidualistą i treserowi po kilku spotkaniach ręce opadły. Teraz Gumiś ma już 8 lat i w końcu zachowuje się jak na grzecznego psa przystało;)
OdpowiedzUsuńCzyli mówisz, że jest nadzieja ;) to dobrze, to bardzo dobrze :)))))
UsuńCudny psiak! :-) kocham zwierzęta! Mamy do domu niewychodzącą kotkę i staruszka owczarka niemieckiego na podwórku. Ale w przyszłości jak dzieciaki podrosną planujemy zakup psa już typowo rodzinnego :-) zobaczymy co z tego wyjdzie hihi
OdpowiedzUsuńDzięki! Dla mnie pies jest dopełnieniem rodziny, więc mam nadzieję, że uda się wam znaleźć odpowiedni okaz do dopełnienia waszej gromadki ;)
UsuńZgadzam się w 100% ! Całe życie od małego miałam psa i nie wyobrażam sobie wychowywać Majeranka i Kubusia bez zwierząt, psa w szczególności :-) to daje mnóstwo pozytywnych wzorców na przyszłość dla dzieci, a że możliwości i warunki mamy to nie ma innej opcji :-) zresztą nawet jakby nie było to i tak jakiś miniatury egzemplarz by się trafił - nie ma bata ;-) pozdrawiam serdecznie! :-)
UsuńNie wiem, czy zauważyłaś, ale napisałam ci na priv - hangout :)
Usuń