Gdzie najczęściej spotkać możemy inne mamy?
W piaskownicy! Po zmianie statusu z kobiety na matkę, to właśnie place zabaw i parki stają się centrum naszego życia towarzyskiego. Popołudniowe wypady do parku zastępują wyjścia na imprezy i nasz nowy look dopasować się musi do obowiązującego dress codu - ubrania wygodne, niekoniecznie dobrane kolorystycznie, ale w miarę możliwości czyste.
O czym rozmawiają matki na placach zabaw?
O dzieciach. Rzadko która odważy się poruszyć jakiś inny temat.
Kosmetyki, lepiej nie, bo wyjdę na próżną.
Teatr, kino - do uniknięcia, bo będą patrzeć się na mnie jak na wyrodną matkę, która porzuca dziecko wieczorem, żeby obejrzeć jakiś film. Może na dodatek zwykłą, przygłupawą komedię, która nie wesprze rozwoju osobistego, a co najwyżej zrelaksuje. No a na relaks kosztem dziecka może zdecydować się przecież tylko wyrodna matka.
Polityka: nie wchodzi w grę, bo wezmą mnie za heretyczkę i wykluczą z grupy skazując na izolację. Nie tylko mnie, mojego synka też.
Jak rozmawiają matki o dzieciach?
Tutaj zasada jest bardzo podstawowa, instynktownie przyjęta przez 100% uczestniczek: Każda sroka swój ogonek chwali.
Mama Antka: Jeszcze zanim skończył roczek mówił mama, tata i baba, a zaraz potem nauczył się mówić: proszę, dziękuję i przepraszam. Takie ma dobre maniery!
Mama Marysi: Właśnie się nauczyła liczyć do dziesięciu... - a widząc, że nie robi to wrażenia, dodaje z przekonaniem - po angielsku - Spotyka się z wyrazami uznania i z radością dostrzega ukłucie zazdrości w oczach innych mam. Usatysfakcjonowana wstaje, woła swojego małego geniusza i wraca do domu gotować obiad dla pana Dulskiego, alias męża.
Czy są matki, które mówią inaczej?
Są. Zawsze się znajdzie jakiś biały kruk, który wyłamie się z chóru.
Jest nim na przykład Joanna Woźniczko-Czeczott, autorka książki “Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego”, w której bez owijania w bawełnę publicznie obala mit macierzyństwa jako cudownej przygody z rozkosznym i pulchniutkim bobaskiem.
“Z tą książką jest jak z dzieckiem. Nie chcesz jej zacząć czytać, bo wiesz, czego się spodziewać. I to się nawet potwierdza, ale i tak już nie możesz przestać. Rzadko się zdarza, by obalona królowa tak lekko i tak szczerze opowiadała o tym, jak ucięto jej głowę”.
Tomasz Kwaśniewski
To najtrafniejsza moim zdaniem recenzja książki. Ja też długo zwlekałam myśląc: po co mam czytać o cudzych frustracjach, skoro mam swoje? Tymczasem opowieść “zatracego w kurniku domowego nielota” na macierzyńskim stała się dla mnie intrygującym doświadczeniem terapeutycznym. Autorka nie boi się przyznać do błędów, porażek czy trudności. Nie unika tematów takich jak bajka o równouprawnieniu, możliwości realizacji zawodowej młodych matek czy przesiew w relacjach z niedzieciatymi. Osobiście dołączyłabym jej książkę do lektur obowiązkowych dla przyszłych mam jak również dla tych, które czują, że schemat idealnej matki jeszcze bardziej idealnego dziecka jest dla nich przyciasny.
Ciekawa propozycja lektury :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo nie jest to nudny podręcznik z tysiącem rad, jak stać się idealną matką. Książka napisana przez szczerą kobietę dla kobiet, które szczerości się nie boją :)
UsuńPo Twoim wpisie doszłam do wniosku, że to dobrze, iż w promieniu paru kilometrów nie znajdę tutaj piaskownicy:). Nie wiem więc, o czym matki rozmawiają, ale mogę się domyślić, że dzieci są motywem przewodnim. I każde jest genialne, bo jakżeby inaczej:).
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z Agnieszką- ciekawa propozycja lektury!
Wiesz, że my kobiety lubimy rywalizację... a piaskownica to doskonałe pole bitwy...
UsuńHmm ja chodze często do piaskownicy i jakoś każdy sam sobie, nikt z nikim nie rozmawia itp chyba mam jakiś dziwny plac zabaw...pamiętam przy starszym synu, że czesto się chodziło, siadało z mamai przy piaskownicy i klachało czasami pół dnia :) a teraz nie widze tego...
OdpowiedzUsuńNo fakt, nikt nie prowadzi wielogodzinnych dysput... ale chyba mi przyznasz, że jeżeli już ktoś coś zagada, to zawsze o dzieciach i zawsze w superlatywach :)
UsuńKurcze... Nasz piaskownica jest pusta :P Jedyne spotykane Mamy, to sąsiadki, co to swoją piaskownicę mają :) Ale też są chwalenia :P Aktualnie lektury wybieram raczej niedzieciowe, ale może kiedyś zajrzę :D Po tekiej recenzji chętnie ;)
OdpowiedzUsuńJa przeplatam lektury dzieciowe z "normalnymi". Właśnie zaczęłam czytać "Miasto ślepców" Saramago ;)
UsuńŚwięta słowa...stosunki w piaskownicy odzwierciedlają usposobienia i typy mam w nszym społeczeństwie :)
OdpowiedzUsuńJak tu się z tobą nie zgodzić ;)
UsuńZnam znam. Moja dobra koleżanka uraczyła mnie tą pozycją, gdy wyłam w poduszkę w 3 chyba miesiąca życia naszych słodziaków. Polecam wszystkim rodzicom i nie tylko, choć może nie warto straszyć ;-) pzdr :-)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuń