Wreszcie zdobyłam się na odwagę i korzystając ze sprzyjających warunków meteorologicznych i osobistych wzięłam jednodniowy urlop od wszystkiego. Do diaska z wyrzutami sumienia, bo nie wszystko jest na tip top. Do diaska z wielozadaniowością i wielowątkowością. Nie jestem cyborgiem tylko kobietą, chociaż co do tego możnaby mieć pewne wątpliwości...
Ostatnio wyglądałam raczej jak dziewczyna zgłaszająca się do serwisu “przed i po”: brak konkretnej fryzury, nad oczami krzaki zamiast brwi, bezkształtne paznokcie różnej długości, bo ciągle się łamią i pominę szczegóły zbędnego owłosienia, którego pozbycie się pozwoliłoby mi zrzucić co najmniej kilogram. Podsumowując: idealna kobieta dla Kuzyna To (Coś) z Rodziny Adamsów!
Najlepiej byłoby zdać się na jakiś cud, podróż do Lourdes albo do indiańskiego szamana, ale że akurat chwilowo mnie na to nie stać zdecydowałam się na dostępną mi terapię szokową według schematu A jak fryzjer, B jak kosmetyczka, C jak obiad z koleżanką.
I co z tego, że była środa, chwilowo opuścił mnie zdrowy rozsądek (a może wręcz przeciwnie). Hasło: dzień lenia bez wyrzutów sumienia.
Po odwiezieniu Nicko do żłobka pojechałam prosto do punktu A - fryzjera.
Elegancki mężczyzna w czarnym obcisłym golfiku i o wyraźnie sfeminizowanych gestach spojrzał na mnie jak na zjawę z Dziadów i powiedział głośno (na tyle, że wszyscy odwrócili się w moją stronę):
- Powiedz mi, że przez ostatnie pół roku byłaś odcięta od cywilizacji, że porwało cię UFO i poddało dziesiątkom eksperymentów.
- Nie, miałam pewnego rodzaju areszt domowy, wiesz, praca, dom, dziecko... żyłam głównie w moim świecie i trochę wirtualnie.
- To jest bardzo niebezpieczne, trzeba czasami wyjść do ludzi i pożyć normalnie, a nie wifi, cokolwiek by to miało znaczyć.
Co racja, to racja, pożyjmy trochę w realnym świecie i zobaczmy jak to jest.
Wygodnie usiadłam w fotelu i zdałam się na łaskę wypolerowanych na błysk nożyczek i dobrej woli serdecznego fryzjera. Ten wziął iPada z setkami zdjęć, które płynnie przewijał przed moimi oczami:
- Nie wrzuciłem jeszcze ostatnich fotek, więc nie mogę ci pokazać dokładnie, jak chciałbym cię obciąć... Proponuję coś takiego, niezupełnie, ale w tym kierunku.
Na zdjęciu była prześliczna uśmiechnięta modelka z włosami do ramion, delikatnie przycieniowanymi i wyglądała cudownie: elegancko, z klasą, ale skromnie.
O tak, to fryzura dla mnie! Już nie mogę się doczekać!
W międzyczasie, według utartego zwyczaju, nie zajęliśmy się rozwiązywaniem problemów fizyki kwantowej, ale tak po prostu przyziemnymi plotkami. Było o tym, że coraz więcej rodzin się rozpada, bo mężowie zdradzają z panami, chociaż według najnowszych trendów trójkąt to już przeżytek. Jego znajomi są kwadratem, bo najpierw panowie przypadli sobie do gustu, a potem panie stwierdziły, że to całkiem niezły pomysł i teraz jeżdżą na wakacje wszyscy razem plus trójka dzieci, a wieczorem przed pokojami hotelowymi mówią dobranoc i panie kierują się na lewo, a panowie na prawo...
Takie tam pogaduszki, które w sumie nikogo już nie bulwersują, prawda?
Po dwóch godzinach dzieło fryzjera było skończone. Spojrzałam w lustro i co zobaczyłam?
“Kamila, policz do dziesięciu zanim cokolwiek pomyślisz i do nieskończoności, zanim cokolwiek powiesz”. - pomyślałam w odruchu obronnym.
Oczywiście z modelką ze zdjęcia miałam wspólnego tyle co z fizyką kwantową. Ona wyglądała jak pełna wdzięku dama, a ja jak zadziorna chłopczyca... ale że w sumie nowa fryzura naturalnie dopasowała się do całej reszty mojej zawadiackiej osóbki, a co najważniejsze, odjęła mi co najmniej pięć lat, z salonu wyszłam zadowolona i biegiem popędziłam do punktu B jak kosmetyczka.
-Zacznijmy od brwi i wąsików, bo nie mogę się skupić, jak na ciebie patrzę.
Bolało, oj, bolało... Nie tylko odrywanie wosku od skóry, ale przede wszystkim komentarze, że przecież nie można się tak zaniedbywać, że powinnam myśleć o sobie itd. itp. I ten piekący wstyd, nigdy go nie zapomnę.
Sprowadziło mnie na ziemię burczenie w brzuchu. Wreszcie pora na długo wyczekiwany obiad z koleżanką, która zawsze ma jakieś ciekawe nowinki.
Zamówiłyśmy tylko sałatkę i Colę light jak przystało na “normalne kobiety”, którym pierwsze promienie wiosennego słońca przypominają o zbliżającym się teście przymierzania kostiumów plażowych.
I zaczęłyśmy plotkować o jej czterdziestopięcioletniej szefowej, która właśnie zaszła w ciążę ze swoim młodszym o 12 lat facetem. Oczywiście pojechali do Hiszpanii, bo tam in vitro jest legalne, oczywiście ona nie ma zamiaru rodzić naturalnie, tylko przez cesarkę na życzenie, oczywiście nie będzie karmić piersią, tylko modyfikowanym i oczywiście zaraz po porodzie, dzieckiem zajmie się niania, bo ona nie może zaniedbać firmy.
Wsiadając do samochodu czułam się piękna i pachnąca, szczuplejsza o kilogram i młodsza o pięć lat. Dumna z siebie, bo w jeden dzień udało mi się wymazać ślady wielomiesięcznego niedbalstwa. Moja jednodniowa full immersion w świat realny zaowocowała jednak lekkim chaosem i dezorientacją. Trudno mi uwierzyć, że nawet nie zauważyłam, jak bardzo zmienił się otaczający mnie świat, a zwłaszcza utwierdzony przez lata klasyczny model rodziny.
I jak tu teraz myśleć o czekającym mnie w ten weekend myciu jedenastu okien mojego domu?
:) no i pięknie. Moja wizyta u fryzjera przede mną. Zbieram się, a wolę te wszystkie zmiany zaczynać wiosną, kiedy jest ciepło :D Oj tak tak... Zawsze urodziny = lekarz i fryzjerka. W tym roku niestety - Zośka chora, fryzjera muszę załatwić po urodzinach, ale na pewno załatwię :) tym bardziej zmotywowana przez Ciebie :D
OdpowiedzUsuńCo się odwlecze, to nie uciecze :) Mam nadzieję, że nie jesteś w tak opłakanym stanie jak ja byłam przed wejściem do salonu... Udanej wizyty!
UsuńTwój fryzjer jest sfeminizowany, a moja fryzjerka jest bardzo męska ha ha. Bardzo ją lubię, choć jest dosyć oryginalną osobą. Też za niedługo będę musiała jej o sobie przypomnieć. Czasem przydaje się taki dzień kobiecego egoizmu, bez dzieci i mężów.
OdpowiedzUsuńA co do okien, moja droga, serdecznie Ci współczuję! Nienawidzę ich myć. Całe szczęście, że mam tylko 4 plus jedno malutkie- i tak za dużo!
Szczerze polecam Ci zorganizowac sobie taki dzień, daje mnóstwo energii. Chociaż nie wiem, czy wystarczy mi jej na umycie wszystkich okien... to jeden z najgorszych dla mnie obowiązków domowych...
UsuńJa przez rok nie byłam u fryzjera i chyba mi to służy, bo wszyscy wokół mi mówią, że z dłuższymi włosami wyglądam młodziej :)) a ja się wkurzam, że nie mam czasu wyjść do fryzjera
OdpowiedzUsuńNa twoim miejscu nie wiem, czy poszłabym do fryzjera... żartuję, idź, idź, zrób coś miłego dla siebie :)
UsuńOgłaszamy Cię zwyciężczynią zabawy podaj dalej, upominek mogę wysłać do Włoch, żaden problem, skontaktuj się ze mną na maila swiatsikuni@ gmail.com
OdpowiedzUsuńHip hip hurra!!! ;) do usłyszenia!
Usuń