Jest takie brzydkie słowo da D, którego nigdy nie wymawiam (chyba że mi się wymknie), bo już na samą myśl dostaję drgawek i czuję się jak pies Pawłowa podczas tresury.
Dlatego też zamiast mówić “Jestem na D...” mówię, “Przez najbliższe dni będę staranniej się odżywiać”.
No dobra, możecie mi zarzucać, że w sumie na to samo wychodzi: mam zwyczajnie zapomnieć o istnieniu lodówki, a zwłaszcza o tej szafce przy oknie pełnej ciasteczek, cukierków i czekoladek w nadziei, że nagła amnezja pomoże mi rozwiązać problem.
Dla mnie jednak różnica jest i to wcale nie taka mała.
Zawsze kiedy mówię o D... czuję się jakbym miała podjąć kolejną krwawą walkę ze zbędnymi kilogramami, które przyczepiły się do mnie jak rzep do psiego ogona i które, jak zwykle, z dużym prawdopodobieństwem wygrają bez większego trudu.
Natomiast mówiąc o starannym odżywianiu się mam wrażenie, że się o siebie troszczę, dbam o swoje zdrowie i dobre samopoczucie.
Zgodnie z takim podejściem nie poddaję się więc katordze niesmacznych niskokalorycznych dań, tylko mam mój wiosenny repertuar zdrowych i smacznych potraw, z których ulubioną jest sałatka z makaronu z mozzarellą, pomidorami i bazylką.
Uwaga: podawane przeze mnie przepisy są zawsze proste, ale dzisiejszy bije na łeb wszystkie pozostałe. Tutaj jedynym możliwym do popełnienia błędem jest rozgotowanie makaronu, ale myślę, że dotyczy to bardzo wąskiej grupy osób (do całkiem niedawna był to niestety jeden z moich głównych problemów).
Składniki (dla 4 osób)
320 g makaronu (jeśli liczycie kcal)
2 mozzarelle (125 g każda)
200 g pomidorków koktajlowych
10 listków świeżej bazylii
50 ml oleju z oliwy
Przygotowanie:
Makaron ugotować i odcedzić.
W międzyczasie pokroić:
- mozzarellę w kostkę,
- pomidorki koktajlowe na ćwiartki,
- listki bazylki porozrywać na kawałki (mówią, żeby nie kroić ich nożem, bo tracą smak).
Wrzucić do salaterki, dodać olej.
Wymieszać z przestudzonym makaronem.
Koniec.
Jasne, nie jest to przepis super light, bo jedna porcja to ok. 570 kcal, ale na obiad trzeba wrzucić na ząb coś konkretnego. A tutaj mamy: mozzarellę, która jak na ser jest lekka, pomidory i bazylię - samo zdrowie oraz olej z oliwy - surowy, nie gotowany, więc podobno nie odkłada się tam gdzie nie powinien.
A dla tych, których temat zrzucania kilogramów nie interesuje dodam tylko: to danie jest pycha!!!
Linki do poprzednich przepisów:
Ragu
Frittata
Risotto
Makaron z tuńczykiem
Ha, jakoś dobrych kilka chwil upłynęło, zanim słowo na D... zmieniło się w mojej głowie z tego, które było, na to o jakim piszesz :) ciekawe dlaczego?
OdpowiedzUsuńDowozisz do Krakowa?
Zjadłbym :)
Oj do Krakowa to zawsze chętnie ;)
UsuńDieta i makaron niestety nie idą ze sobą w parze, ale co mam zrobić, skoro, tak jak i Ty, mieszkam w kraju pasty:)? W tygodniu jadam ją rzadko- czasem zdarza mi się na szybko zrobić makaron z pesto, natomiast w weekend obowiązkowo musi być u nas na stole spaghetti z sosem pomidorowym. Oczywiście jestem tak łakoma, że zjadam dwie porcje, bo jest tak pyszne. Potem sobie wyrzucam i przypomina mi się magiczne słowo na D...Zwariować można, prawda?
OdpowiedzUsuńWiem z doświadczenia, że każdy włoski dietetyk przepisze ci 80 gram makaronu kilka razy w tygodniu, więc nie musisz odmawiać sobie przyjemności :) jedyna trudność to powstrzymanie się przed dokładką ;)
Usuń:) też na początku myślałam o innym słowie :P Ale wygląda pięknie :D Uwielbiam te makaronowe pyszności. W tym roku ruszam z ogródkiem (dzisiaj skończyłam kopanie), chcę się rzucić na pomidory. Różne, malutkie też więc spróbuję z własnej uprawy :D ciekawe, czy Menżowi podejdzie :D rukola będzie pasować ??
OdpowiedzUsuńBo to taka podpucha była, żeby was rozweselić ;)
UsuńPomidorków już ci zazdroszczę, bo z własnego ogródka to zupełnie co innego... :p Z rukolą nigdy nie próbowałam, ale jak masz, to możesz zrobić sałatkę z rukoli, surowej marchewki, białej fasoli i sosu sojowego... ten przepis też uwielbiam ;)
Zrobiłam! Już dzisiaj! Miałam inne proporcje, bo nie wychodziłam do sklepu, więc jedna mozzarella, jeden pomidor, ale dałam bazylię i rukolę. Pycha :) Tylko Zocha mi podjadała :O ja nie wiedziałam, że ona tak polubi makaron z mozzarellą i oliwą :D będziemy sobie razem zajadać, bo ojciec skomentował tak: "mięsa nie ma :P"
UsuńSuper! Strasznie się cieszę, że jesteś zadowolona z przepisu :) a że Zosi posmakowało to już w ogóle najlepszy komplement!
UsuńHaha, ja dietę rozpoczynam co poniedziałek i koło środy przetrząsam wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś słodkiego. A kuchnię włoską uwielbiam i Włochy w ogóle i chce mi się już gdzieś na wakacje, a one dopiero za 3 miesiące buuu:)
OdpowiedzUsuńTo w przyszły poniedziałek zacznij siebie lubić ;) a włoska kuchnia doskonale ci w tym pomoże :)
UsuńA na wakacje zapraszam do Ligurii, idealne miejsce dla rodzin z dziećmi ;)
Uwielbiam zapach bazylii w potrawach :)
OdpowiedzUsuńKocham włoską kuchnię ! a na drugim miejscu - tajska .Obie proste szybkie i najlepsze na świecie ..Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń