Taki urok bycia sławnym. Każdy twój krok ląduje pod mikroskopem opinii publicznej, a minimum aprobaty to marzenie ściętej głowy. Nie dziwi mnie więc, że wszystkie celebrytki opowiadają tylko o urokach macierzyństwa.
My możemy sobie bezkarnie pomarudzić, nawet na blogu, o tym, że dziecko nie śpi, nie je, albo że jest znowu chore i prawdopodobnie nasze wirtualne koleżanki bez wahania pospieszą nam z pomocą dając cenne i sprawdzone rady w komentarzach pod postem.
A wyobrażacie sobie co by to było gdyby na przykład taka Anna Mucha powiedziała, że jej dziecko cierpi na kolki, a ona popłakuje po kątach, bo nie wyrabia? No, publiczny lincz, albo nawet ukamieniowanie - tak dla przykładu! Miliony hejterów ostrzą już sobie języki wyczekując na jej najmniejsze nawet potknięcie, więc w sumie lepiej, że nie pokazała się z odrobiną pociążowej nadwagi, bo wtedy to nie ocaliłaby jej nawet ucieczka incognito na koniec świata.
Czasami odnoszę wrażenie, że zaraz po potrzebach fizjologicznych, krytyka jest głównym celem człowieka. Tak więc jeśli nie zajmą się nią media, to my sami chętnie podejmiemy to wyzwanie i skrytykujemy media. To właśnie one zostały schłostane po opublikowaniu zdjęć uśmiechniętych celebrytek tuż po porodzie, bo kłamią, bo są powierzchowne, bo kreują wyidealizowany obraz matki, wpędzając w kompleksy i poczucie winy zwyczajne kobiety, które bez pomocy armi niań stają na głowie, żeby związać koniec z końcem i nie zawsze są uśmiechnięte i seksowne jak sławne mamy na okładkach luksusowych magazynów.
A tak na poważnie, czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach czuje się nieadekwatny, bo nie wrócił do figury jak sprzed ciąży w dwa tygodnie, tak jak Katarzyna Skrzynecka? Czy naprawdę pozytywne opisywanie macierzyństwa jest rowiną dla poczucia wartości matek z krwi i kości?
Nie mówię oczywiście, że celebrytki mają być dla nas wzorem do naśladowania, światełkiem w tunelu, czy inspiracją, ale wszyscy wiedzą, że media to nie psycholog i że gdyby było w modzie pokazywanie nieszczęść sławnych mam, napewno wyrządziłyby więcej szkody.
Zresztą, powiem szczerze, jeśli już miałabym wybrać, to wolę matki medialne niż te z bajek, które albo nie żyją (Kopciuszek, Śpiąca Królewna) albo wysyłają dzieci do lasu na pastwę wilka czy Baby Jagi.
źródło: http://jozefow8przedszkolerogow.blox.pl |
Kochana! Zauważyłam, że to już minęło... Teraz nawet celebrytki mogą ponarzekać otwarcie, bo przecież i tak będą "shejtowane" :D
OdpowiedzUsuńNo w sumie fakt... ale wiesz, co zauważyłam po przeczytaniu posta? że ja to wszystkich pobiłam: naraziłam się celebrytkom, bo z posta wynika, że są fałszywe z obawy przed krytyką, naraziłam się mediom, bo niby ich bronię, ale mówię też, że są niebezpieczne i najlepsze: dowaliłam wszystkim, którzy media krytykują (a kto tego nie robi?). Chyba zmienię tytuł posta na: jak samemu utopić się w łyżce wody...
UsuńAh, zapomniałam, że dowaliłam nawet matkom z bajek... chyba mam dzisiaj zły dzień...
UsuńCzyli Polska krew w Tobie płynie i jesteś hejterę :)
UsuńI to na maxa ;)
UsuńA ja nie jestem fanką mam- celebrytek, choć nie przeszkadza mi to, że pozują przy ściankach i uśmiechają się do kamery. Bywanie to element ich pracy. Czego natomiast nie akceptuję, to napuszone wypowiedzi niektórych znanych mam. Nie będę tu wymienić nazwisk, bo nie chcę hejtować, ale przyznam, że jednak wolę te bajkowe mamy:).
OdpowiedzUsuńI żeby nie było, że jestem na nie, jest parę sławnych mamusiek, które uwielbiam, np Angelina Jolie z całą swą gromadką i oczywiście Bradem:). No, ale ona to nie jest taka sobie zwykła celebrytka!
Ciekawy temat poruszyłaś i właściwie niezależnie od tego jak próbować napisać coś w tej kwestii, ktoś zawsze będzie niezadowolony :)a my przeciętne "Matki Polki" musimy się zdystansować do wizerunków idealnych matek celebrytek tak jak do idealnych rozmiarów modelek :)
OdpowiedzUsuńChciałam tak coś "z zupełnie innej beczki", bo nie chcę pisać zawsze o tym samym. Czasami mam ochotę na jakąś prowokację albo coś w tym stylu... a z twoim podsumowaniem zgadzam się całkowicie :)
Usuń